Szumowski o pandemii w Polsce: mamy istotne spadki zachorowań

13138.nsmed

W większości województw mamy istotne spadki liczby zachorowań, a w niedzielę połowa nowych zachorowań dotyczy "wymazywanych" górników – poinformował minister zdrowia Łukasz Szumowski. Ocenił, że "część Polaków zapomniała, że epidemia była", co opozycja wykorzystuje do atakowania rządu.

Szef resortu zdrowia był w niedzielę gościem honorowym XV Zjazdu Klubów "Gazety Polskiej". Pytany podczas trzeciego dnia zjazdu przez redaktora naczelnego "GP" Tomasza Sakiewicza o obecną sytuację epidemiczną w Polsce, Szumowski odparł, że "w większości województw mamy spadki". "Mamy istotne spadki (liczby) zachorowań, i tak jak dzisiaj, 400 przypadków, z tego 200 to są przypadki z +wymazywania+ górników" – poinformował w niedzielę po południu.

Minister zaznaczył, że pobieranie na taką skalę wymazów od osób, które nie mają objawów chorobowych, jest "czymś wyjątkowym na skalę europejską". "Nikt nie bada bezobjawowych chorych, nikt nie bada zakładów pracy na taką skalę. A my wiemy, że tam na dole, to oni pracują tak ciężko, w takim trudzie i w warunkach ekstremalnych, że tam nie ma szans, żeby (górnicy) zachowywali reżimy sanitarne" – powiedział.

Taką sytuacją tłumaczył też podjęcie "kolejnej odważnej decyzji, żeby na trzy tygodnie, płacąc 100 proc. postojowego, pozwolić opanować te ogniska (zachorowań na COVID-19 – PAP), i żeby potem górnicy mogli wrócić do pracy w sposób bezpieczny".

Jak zauważył, "oczywiście każde z tych działań w tej chwili jest krytykowane przez opozycję w sposób bezwzględny, brutalny i czasami w ogóle pozbawiony racji, takich logicznych". Szumowski porównał to do "dyskusji o maseczkach na ulicy". Przekonywał, że wprowadzenie obowiązku zasłaniania ust i nosa w miejscach publicznych było podejmowane zgodnie z rekomendacjami epidemiologów ze Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, w podobnym czasie i w sytuacjach, gdy – jak wyjaśniał – "jak jest mało wirusa na ulicy, wtedy nie ma sensu, żebyśmy nosili maseczki, a jak ilość wirusa wzrasta gwałtownie, i nie wiemy, jak się potoczy dalej epidemia, to lepiej nosić te maseczki".

Minister zdrowia stwierdził, że teraz można nie zasłaniać ust i nosa, gdyż "wiemy, że większość zakażeń jest w ogniskach, a na ulicy już coraz mniej". Podkreślił jednak, że wciąż trzeba korzystać z maseczek (lub innej osłony nosa i ust) w autobusach, pociągach, tramwajach, sklepach, czy urzędach. "Również w kościele lepiej założyć (maseczkę – PAP), żebyśmy nie mieli sytuacji takiej, że świątynia będzie potem zamknięta, z powodu tego, że zarażą się wierni i kapłani" – zauważył.

Szumowski ocenił, że takie zmiany decyzji, jak w sprawie maseczek, opozycja wykorzystuje do uderzania w obóz Zjednoczonej Prawicy "w sposób nawet czasami fikcyjny". "Ale robi to dlatego, że duża część Polaków zapomniała, że epidemia była, zapomniała o tej grozie, jak wszyscy się bali, że poumierają ich bliscy" – powiedział.

Zdaniem Szumowskiego głównym obszarem zainteresowania Polaków jest teraz "faktyczne ratowanie miejsc pracy". "Tu znowu ogromnie ważne i bardzo odważne decyzje rządu i całej formacji politycznej – te tarcze finansowe, które chronią przedsiębiorców, które chronią miejsca pracy, to jest coś, za co jesteśmy chwaleni również na świecie" – podkreślił.

Szumowski przypomniał, że dobrą opinię o tarczach antykryzysowych rządu wyrazili w Sejmie, ale "poza mikrofonami", liderzy PSL Władysław Kosiniak-Kamysz i KO Borys Budka. "Nie wiedząc, że są nagrywani, mówili, że to jest dobre rozwiązanie, że to dobrze działa. Natomiast publicznie to będą mówili, że to nie działa, że to jest do niczego" – powiedział szef MZ. (PAP)

autor: Mieczysław Rudy

rud/ joz/

Źródło: PAP (licencja)

Fot. FB Ministerstwo Zdrowia

Dodane: 15.06.20 | Odsłony: 695
Tagi:

Komentarze użytkowników

Liczenie | 2020-06-15 07:43:18 napisał(a):

Liczenie zachorowań w zależności od potrzeby. Przed wyborami nie będzie już żadnych zachorowań.. Na przykładzie Starachowic widać jak jest prawda.

senior | 2020-06-15 16:43:30 napisał(a):

Dokąd mamy pozostawać bez żadnej pomocy lekarskiej w STS kiedy wreszcie starosta z dyr. szpitala się obudzą i wezmą za wykonywanie swoich obowiązków i przywrócą działanie przychodni. W szpitalu ponad 300 łóżek niewykorzystanych. Przestańcie lenie tłumaczyć się, że nie można wydzielić czy podzielić tak ogromnego gmachu, który w większości stoi pusty. Coraz więcej ludzi umiera na inne choroby z powodu braku pomocy lekarskiej, żadne teleporady nie zastąpią wizyty u specialisty to jest draństwo za które powinni beknąć.

Opieka | 2020-06-15 18:55:48 napisał(a):

Kto by się tam przed wyborami zajmował takimi błahymi sprawami jak podstawowa opieka medyczna. Cieszmy się bo jesteśmy wyróżnieni. Najważniejsi są teraz kandydaci na prezydenta i ich wydumane programy. Obywatele niech się leczą sami ...

PKC | 2020-06-15 21:26:32 napisał(a):

Mysmy w PKC na postojowym wzieli po 1700 zł wyplaty, a te gornize pasozyty jak zawsze z naszej kasy beda finansowane, patola PISLAMU

To są jaja | 2020-06-16 06:23:41 napisał(a):

Ministerstwo Zdrowia odpowiedziało w poniedziałek tvn24.pl, że zamiast 200 sztuk respiratorów z Chin, zakupiono 50 urządzeń z Niemiec, ze względu na "konsekwencję możliwości szybszej dostawy sprzętu bez wzrostu ceny". Sprzęt do Polski z Niemiec trafił 4 czerwca, a tymczasem urządzenia z Chin od kwietnia czekają na dostawę do Polski. Mimo to handlarz niewywiązujący się z umowy dostał od rządu 110 milionów złotych.
Sprawę 1200 respiratorów, które w połowie kwietnia Ministerstwo Zdrowia zamówiło od firmy zajmującej się do tej pory handlem bronią i samolotami, opisujemy od ubiegłego tygodnia. W środę ujawniliśmy, że resort podpisał umowę wartą niemal 200 milionów złotych na dostawę 1200 respiratorów od firm z USA, Korei i Chin. Ale o firmie E&K, która podpisała ten lukratywny kontrakt, nie słyszeli ani producenci z Korei, ani z USA. A firma z Chin, u której E&K zamówił 200 sztuk urządzeń typu Boaray 5000D za 9 milionów euro, poinformowała, że przedsiębiorca z Lublina zerwał rozmowy na temat dostawy sprzętu.
W odpowiedzi ministerstwo poinformowało, że lubelski przedsiębiorca, który do tej pory zajmował się głównie handlem bronią i samolotami, dostarczył 50 respiratorów niemieckiej firmy Draeger. Tyle że w odpowiedzi na nasze pytania Niemcy zaprzeczyli, że cokolwiek sprzedawali E&K i w jakikolwiek współpracowali z polskim rządem w kwestii sprzedaży respiratorów.
Od ubiegłego poniedziałku ministerstwo nie odpowiadało na nasze pytania dotyczące transakcji na zakup 1200 respiratorów. Chcieliśmy wiedzieć, dlaczego zmieniono zakres umowy już po jej podpisaniu, gdzie i za ile kupiono niemieckie respiratory i ile pieniędzy otrzymała firma należąca do Andrzeja Izdebskiego.
Ministerstwo odpowiada. Częściowo
W poniedziałek po południu otrzymaliśmy odpowiedź na część zadanych pytań. Ministerstwo Zdrowia poinformowało nas, że 50 respiratorów od E&K dostarczono do składnicy Agencji Rezerw Materiałowych.
Dlaczego doszło do zmiany zamówienia w trakcie jego obowiązywania? I ile to kosztowało? "Zmiana stanowi konsekwencję możliwości szybszej dostawy sprzętu bez wzrostu ceny. Możliwość zmiany sprzętu jest przewidziana w umowie z 14 kwietnia 2020 r. Cena za dostarczony sprzęt jest zgodna z kosztem wynikającym z postanowienia umowy zawartej 14 kwietnia 2020 roku" - napisała Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z biura prasowego MZ (podkreślenie - red.).
Informacje podane przez Ministerstwo Zdrowia nie zgadzają się jednak z ustaleniami tvn24.pl i dokumentami, do których dotarli posłowie KO. Umowę z E&K rzeczywiście podpisano 14 kwietnia. Pierwsze respiratory miały według niej dotrzeć do Polski jeszcze w kwietniu. Dziennikarze tvn24.pl już 2 czerwca pytali, jaki sprzęt dostarczyło E&K. Odpowiedź na to pytanie otrzymaliśmy dopiero 5 czerwca.
Z posiadanych przez nas dokumentów wynika, że respiratory z Niemiec trafiły do Polski, a konkretnie do składnicy Agencji Rezerw Materiałowych w Lublińcu, dopiero 4 czerwca, czyli dzień przed przesłaniem przez resort zdrowia odpowiedzi do tvn24.pl. Do dokumentacji w tej sprawie dotarli posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński w ramach kontroli poselskiej dokumentów związanych z przetargiem na 1200 respiratorów.
To list przewozowy informujący o dostarczeniu 50 urządzeń Draeger Savina 300 z miejscowości Gross Gerau pod Fankfurtem nad Menem do Lublińca. Towar odebrano 3 czerwca, dostarczono 4 czerwca. Co ciekawe, część rubryk wypełniano w dokumencie ołówkiem, a najważniejsza rubryka - mówiąca o dokumentach załączonych do listu - pozostaje pusta. - Tu powinny się znajdować m.in. informacje o fakturach dołączonych do listu, mówiące kto, od kogo, co i za ile kupił. W niektórych krajach za brak wypełnienia tej rubryki można dostać 2 tys. euro mandatu - mówi w rozmowie z tvn24.pl doświadczony przewoźnik.

Skomentuj!


Ostatnie komentarze w serwisie